Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Andrzej Chyra: "W imię..." oglądałem pięć razy

Redakcja
Andrzej Chyra na Camerimage w Bydgoszczy
Andrzej Chyra na Camerimage w Bydgoszczy Paweł Skraba
Wczoraj po południu w Operze Nova po projekcji głośnego filmu "I imię…" Małgośki Szumowskiej z widzami spotkał się Andrzej Chyra. Artysta jest odtwórcą roli księdza Adama, który musi się zmierzyć ze swoim homoseksualizmem, gdy zaczyna go fascynować jeden z jego wychowanków.

Camerimage 2013: Spotkanie Agnieszki Holland z widzami


Andrzej Chyra od momentu premiery filmu pojawia się właściwie wszędzie, gdzie jest zapraszany z nową produkcją. - Już wyjaśniam dlaczego - zaczął spotkanie aktor. - Wydaje mi się, że jakoś tak rzadko otrzymuję propozycję grania dużych, pierwszoplanowych ról, czy takich które są dla mnie w jakiś sposób wyjątkowo wciągające.  Więc jeśli już coś takiego się zdarzy, to jeżdżę tam, gdzie mnie chcą. Ale nie po to, żeby film sobą promować, tylko po to, aby słuchać, co widzowie mają na jego temat do powiedzenia.

- Jak pan się czuł w tej roli księdza? - padło pytanie z widowni. - Cóż, moja styczność z kościołem zakończyła się dawno temu, na etapie chodzenia z babcią na niedzielne msze. Więc sprawy kościoła nie są mi szczególnie bliskie. Temat zainteresował mnie z innego powodu. Z reżyserką, Gosią Szumowską, spotkaliśmy się w Paryżu, gdy kręciła „Sponsoring” z Juliette Binoche. Wówczas opowiedziała mi o pomyśle na nowy film. Początkowo miał dotyczyć wątku zabójstwa księdza. Stwierdziliśmy jednak, że ciekawiej będzie skupić się na przedstawieniu kogoś, kto jest zagubiony, samotny, spełniający się, a jednocześnie niespełniony. I chyba tak jest lepiej.

Chyra powiedział również, że "W imię..." widział już pięć razy. - I za każdym razem widzę tam coś innego. Temat nie był łatwy - relacja księdza z wychowankiem, wątek homoseksualny to wszystko powoduje, że odbiór filmu nie może być jednoznaczny. Wydaje mi się jednak, że sama homoseksualna relacja księdza i chłopaka nie jest tu a przynajmniej nie powinna być najważniejsza. Kluczowe jest spotkanie tej dwójki. Dwójki samotnych, zagubionych, zamkniętych w jakimś swoim świecie outsiderów. Myślę, że to się udało.

Aktor dodał także, że dwie ostatnie sceny - najmocniejsze z całego filmu, czyli scena intymna księdza Adama i Dyni granego przez Mateusza Kościukiewicza, oraz scena w seminarium, były dogrywane później. - Początkowo w ogóle ich nie było - mówił aktor. - Ale chcieliśmy sprawdzić, jak to by wyglądało w kontekście całego filmu. Ostatecznie sceny weszły do filmu. Wydaje mi się, że z korzyścią dla efektu końcowego.

(JPL)

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto