O jedno ksero za dużo?

Czy komuś zależy na tym, aby doprowadzić do likwidacji punktu ksero mieszczącego się vis a vis głównego wejścia do Akademii Bydgoskiej przy ul. Chodkiewicza? Zdaniem jego właścicielek, wiele na to wskazuje, chociaż nie chcą nikogo oskarżać.

W miniony poniedziałek nieznany sprawca wlał przez otwór wentylacyjny do ich punktu mocno cuchnącą substancję. Tego rodzaju atak nie zdarzył się po raz pierwszy. - Latem ubiegłego roku ktoś zakleił nam kłódki przy drzwiach wejściowych. Klej był solidny, musiałyśmy użyć ciężkiego sprzętu, aby je otworzyć - opowiada jedna z właścicielek Barbara W.

Jej zdaniem, była to pierwsza swego rodzaju groźba. Kolejne zdarzenie miało miejsce w listopadzie. Również nieznany sprawca wybił szybę w drzwiach wejściowych i wrzucił butelkę z zawartością środka do... odstraszania dzików.
- W poniedziałek mieliśmy zatem powtórkę z rozrywki. Tym razem nie wiemy jaka to substancja, ale nie możemy pozbyć się tego smrodu. Teraz wygląda to już na celowe działanie. Ten, kto wlał tę śmierdzącą ciecz przez otwór wentylacyjny, musiał wejść na dach. To nie jest zwykły wybryk chuligański - twierdzi Barbara W.

Czy właścicielki ksero domyślają się, kto może być sprawcą tych cuchnących "żartów"? - Odstrasza to nam klientów, obroty spadają i to znacznie. Nie chcę kogokolwiek oskarżać, bo nie złapałam nikogo za rękę - mówi Barbara W.
Przyznaje jednak, że toczy się ostra walka o klienta pomiędzy wyjątkowo licznymi w okolicy punktami świadczącymi usługi kserograficzne.

Jak twierdzą właścicielki, policja rozkłada ręce i sprawę traktuje raczej w kategoriach chuligańskich wybryków, a nie niezbyt czystych zabiegów konkurencji. - Jeżeli te ataki się powtórzą albo, co gorsza, nastąpi ich eskalacja, to nie wiem co zrobimy. Spokojnie jednak siedzieć nie zamierzamy - dodaje Barbara W.