Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pomachaj mi na ekranie!

Katarzyna Pietraszak
Dyrekcja ośrodka bacznie przygląda się i słucha kandydatów. Niektórzy zdenerwowani, inni na luzie. Wszyscy chcą jak najlepiej wypaść. A kogo zobaczymy wkrótce na naszych ekranach? Zobaczymy...
Dyrekcja ośrodka bacznie przygląda się i słucha kandydatów. Niektórzy zdenerwowani, inni na luzie. Wszyscy chcą jak najlepiej wypaść. A kogo zobaczymy wkrótce na naszych ekranach? Zobaczymy...
- Proszę przeczytać tekst numer cztery. Do tej kamery - wskazuje obiektyw Maciej Grześkowiak, producent i szef "Zbliżeń". Pani Hania dyskretnie chrząka, ma tremę, ale "kamera ją lubi".

- Proszę przeczytać tekst numer cztery. Do tej kamery - wskazuje obiektyw Maciej Grześkowiak, producent i szef "Zbliżeń". Pani Hania dyskretnie chrząka, ma tremę, ale "kamera ją lubi". Czyta zapowiedź do dziennika telewizyjnego, potem jeszcze jedną. Jest wyraźnie zadowolona. - Dziękujemy, w ciągu tygodnia ktoś do pani zadzwoni - informuje ładną brunetkę Marek Brodowski, dyrektor bydgoskiego ośrodka TV S.A. Jest już zmęczony, a nie traci cierpliwości. - Osoba, której szukamy oprócz tego, że dobrze się prezentuje, świetnie czyta, musi mieć to coś - tłumaczy zasady castingu szef ośrodka.
Kilkusekundowe ogłoszenie w jednym z wydań "Zbliżeń" o naborze do pracy w charakterze prezenterów i reporterów telewizyjnych, przyciągnęło ponad 150 chętnych.

Nowe twarze

W miniony poniedziałek i wtorek w studiu telewizyjnym, Marek Brodowski, Wojciech Kuzman i Maciej Grześkowiak szukali wśród nich "nowych twarzy". - Nie określaliśmy kryteriów naboru. Po prostu mógł przyjść każdy. Wielu byłych i obecnych prezenterów i dziennikarzy tak właśnie zaczynało - wyjaśnia Marek Brodowski, dyrektor TVP S.A. w Bydgoszczy.

Na pierwszy ogień wtorkowych przesłuchań idzie pani Kasia, 30 - letnia inowrocławianka. - Pracowałam w straży miejskiej, teraz chcę sprawdzić się medialnie i zobaczyć jak to jest. To nowe doświadczenie - argumentowała jeszcze przed wejściem do studia. Szczupła blondynka jest o wiele bardziej zdenerwowana, ale próbuje nie dawać po sobie tego poznać. Ma przed sobą kilkanaście zapowiedzi materiałów informacyjnych do "Zbliżeń". Każdy o różnym stopniu trudności. - Proszę zapoznać się z tekstem i przeczytać go, spoglądając do kamery - tłumaczy M. Grześkowiak. Pani Kasia zaczyna... - Nie, nie, tak nie siedzimy w studio, a w kawiarni. Proszę nie zakładać nogi na nogę! I pamiętać o kamerze - instruuje dyrektor Brodowski i zerka na monitor. - Dobrze. Dziękujemy, do końca tygodnia ktoś do pani zadzwoni - słyszy po przeczytaniu tekstu inowrocławianka. Po niej wchodzi szczupła brunetka w czerwonej garsonce. To pani Hania ze Żnina.

Randka z telewizją

Widać, że robi zdecydowanie lepsze wrażenie. Ma tremę, ale stara się być opanowana. Zapoznaje się ze wskazanym tekstem i spoglądając w ekran "zapowiada materiał". Otarła się pani o dziennikarstwo? - pada pytanie. - Nie, otarłam się o telewizję. Występowałam w "Randce w ciemno", "Familiadzie" i "Drodze do gwiazd" - wylicza dumie sympatyczna pani Hania. Robi wrażenie, więc teraz dostaje trudniejszy tekst i ma go przeczytać z marszu, bez wcześniejszego zapoznania się z nim. Trochę się myli, przeprasza, ponieważ jest "stremowana". Po niej przed kamerą i kierownictwem ośrodka zasiada pani Sabina. - Duszy pani nie włożyła w ten tekst. Jeszcze raz - prosi dyrektor. Miła Sabina odchodzi słysząc, że ktoś do niej zadzwoni. Po niej - przystojny pan Jarek. Dobrze skrojony garnitur, koszula, krawat, modne okulary. Jego też kamera lubi. Wygląda wiarygodnie, a to bardzo ważne dla widza. Estrada nie jest mu obca. Występował w cyrku w Szwecji. Otrzymuje tekst zapowiedzi materiału sportowego. Trema znów robi swoje... Potem, przyszły aktor i politolog Adrian. Trochę praktykował w telewizji, ale odpuścił. - Trzeba być wręcz namolnym. Starać się o pracę, pytać, dzwonić... Od pasji trzeba zacząć - poucza M. Brodowski. Po studencie jeszcze wielu, wielu kandydatów i chętnych do pracy w mediach. Vicemiss Pomorza Nadwiślańskiego, tłumacz powieści, student, bezrobotny, młoda mama, reporter radiowy...

To magia ...

... telewizji, a w żargonie dziennikarzy telewizyjnych - "parcie na szybę" (czytaj chęć pokazywania się na ekranie). To właśnie przywiodło niektórych na telewizyjny casting. Ekonomiści, politolodzy, gospodynie, logopeda, studenci, a nawet policjant - wszyscy chcieliby spróbować. Praca w telewizji jest dla nich wyzwaniem. Dla niektórych - okazją do znalezienia pracy, jakiejkolwiek. Na przykład dla policjanta z dwunastoletnim stażem pracy (obecnie bezrobotnego). Dla innych sama decyzja zgłoszenia się do castingu okazała się nie lada aktem odwagi. - Nie wszystkim udało się opanować emocje. Mieliśmy kandydatkę, która zgłosiła się na przesłuchania. Przyszła na nie pół godziny przed czasem, a przed samym wejściem do studia po prostu uciekła - dziwi się Justyna Cicha, która w trakcie przesłuchań czuwała nad wszystkimi kandydatami.

Kogo spośród ponad 150 chętnych do pracy w TV zobaczymy wkrótce na ekranach? - Jest grupa osób, którymi jesteśmy zainteresowani, ale przed nimi jeszcze długa droga. Owszem, liczą się ogólna prezencja, dykcja, ale jest wiele innych cech, które prezenter czy reporter musi posiadać. Podczas ostatniego castingu przesłuchaliśmy blisko dwieście osób, spośród których wybraliśmy dwadzieścia, zostały cztery osoby - wylicza Maciej Grześkowiak, producent i szef "Zbliżeń".

Przed grupą wybranych kandydatów, teraz kolejne przesłuchania. Już w realiach magazynu informacyjnego "Zbliżenia".

P.S. Reporterka "Expressu" usiadła przed kamerą. Wierzcie, zdecydowanie mniej stresujące jest siedzenie po drugiej stronie "ekranu"...

Sławomir Jeneralski, dziennikarz i prezenter telewizyjnych "Wiadomości" i "Monitora Wiadomości":

- Pracuję w telewizji od siedmiu lat, cztery w Bydgoszczy i ponad trzy w Warszawie. W stolicy dwukrotnie brałem udział w castinagch. Za drugim podejściem udało się. Na początku pracy w Warszawie czytałem "Wiadomości" w południe. Potem dochodziły kolejne zadania. Byłem lektorem, prezenterem porannych "Wiadomości", następnie wieczornych, po czym stanąłem przed dużym wyzwaniem - "Monitorem Wiadomości".
Jak widać, ciągle się uczę. Przyznaję, że kiedyś bałem się kamery. Strach i trema już dawno minęły, ale za każdym razem, kiedy siadam przed kamerą, czuję adrenalinę. Uważam, że każdy dziennikarz i prezenter powinien ją odczuwać. Po prostu, działa ona mobilizująco i sprawia, że pracujesz na wyższych obrotach. Kłopoty mogą pojawić się raczej wtedy, gdy prezenter czy dziennikarz jest na tak zwanym luzie.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto