Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żona "Lewatywy" przed sądem

jar
- Nie zadano mi takiego pytania - stwierdziła wczoraj małżonka Henryka M. ps. "Lewatywa", 29-letnia Aleksandra S., zapytana w bydgoskim Sądzie Rejonowym dlaczego w jej wcześniejszych zeznaniach nie powiedziała o ...

- Nie zadano mi takiego pytania - stwierdziła wczoraj małżonka Henryka M. ps. "Lewatywa", 29-letnia Aleksandra S., zapytana w bydgoskim Sądzie Rejonowym dlaczego w jej wcześniejszych zeznaniach nie powiedziała o rzekomym znalezieniu przez jej męża pistoletu. Oskarżony o nielegalne posiadanie broni Henryk M. podaje właśnie taką wersję zdarzenia.

39-letni Henryk M. i jego dwaj ochroniarze: 25-letni Krzysztof B. i 29-letni Adam S. oskarżeni są o nielegalne posiadanie broni, którą znaleziono przy nich w czerwcu ub.r. kiedy próbowali wjechać mercedesem "Lewatywy" na stadion BKS "Polonia".

Henrykowi M. ponadto zarzuca się nielegalne posiadanie broni w dniu zamachu na jego życie, 6 marca ub.r., a także dwa przestępstwa z 1999 roku - zmuszenie do określonego zachowania się jednego z gości Royal Casino przy ul. Mickiewicza oraz kierowanie gróźb karalnych wobec policjanta na służbie, co miało miejsce również przy Mickiewicza, w agencji towarzyskiej "Laguna".
"Lewatywa" zaprzecza wszystkim zarzutom, natomiast współoskarżeni przyznali się do nielegalnego posiadania broni.

Wczoraj przed bydgoskim Sądem Rejonowym, jak zawsze przy okazji tej sprawy strzeżonym przez antyterrorystów, zeznawali policjanci z Komendy Miejskiej. Opisali oni zdarzenia w agencji towarzyskiej oraz na stadionie "Polonii".
Najdramatyczniej zabrzmiały zeznania kolejnego świadka - 29-letniej Aleksandry S., żony Henryka M., która nie skorzystała z prawa do odmowy składania zeznań. Zapytana o dzień 6 marca 2000 roku, powiedziała:

- Pamiętam dokładnie, ponieważ jest to data naszego ślubu i zamachu na męża. Przed godz. 20 wyjechaliśmy z domu moich rodziców z Fordonu. Około godz. 20.15 podjechaliśmy pod nasz blok przy ul. Traugutta. Mieliśmy tylko zabrać bagaże, bo jeszcze tego dnia wybieraliśmy się w podróż poślubną. Gdy podchodziliśmy do klatki schodowej, zauważyłam na trawniku srebrzysty przedmiot. Mąż podniósł go i w pierwszej chwili pomyślałam, że to zabawka naszego syna. Mąż jednak zorientował się, że to prawdziwy pistolet. Nawet nie zdążyłam przekroczyć progu domu, bo w ciągu 2-3 sekund padł strzał. Najpierw pomyślałam, że to wybuch petardy, ale po chwili mąż krzyknął "strzelali do mnie, uciekaj".

Upadłam przy drzwiach i przez 2-3 minuty nie widziałam co się dzieje z mężem. Potem uchyliłam drzwi i zobaczyłam go słaniającego się na chodniku, całego we krwi. Bałam się, że na klatce ktoś może na mnie czekać, ale zaczęłam biegać po piętrach i pukać do drzwi. Nikt nie reagował, dopiero jakiś mężczyzna z drugiego czy trzeciego piętra zatelefonował po policję - zeznała Aleksandra S. Kiedy opowiadała o zamachu, Henryk M. płakał.

Aleksandra S. stwierdziła, że nigdy nie widziała broni u męża. Na pytanie sędziego dlaczego w dwóch jej poprzednich zeznaniach nie ma mowy o znalezieniu pistoletu przed blokiem, odparła, że nie zadawano jej takiego pytania.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Żona "Lewatywy" przed sądem - Bydgoszcz Nasze Miasto

Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto