Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Klienci zamawiają stoliki i nie przychodzą". Bydgoska restauracja mówi dość!

Agnieszka Domka-Rybka
Agnieszka Domka-Rybka
Zaliczki za rezerwację stolika są zgodne z prawem i mogą być odliczane na rachunku za usługę.
Zaliczki za rezerwację stolika są zgodne z prawem i mogą być odliczane na rachunku za usługę. ArchiwumPP/Krystyna Baranowska
Znana, bydgoska restauracja powiedziała: „dość” klientom, którzy rezerwują stoliki i.. „tyle ich widziano”! Poważnie rozważa opłaty rezerwacyjne! Inni restauratorzy z regionu też mają podobne problemy: „Nawet SMS-a do nas nie wyślą!”

Spis treści

„Smutny Tadzik” z bydgoskiej restauracji Tako Sushi czekał na gości - nie przyszli i nie zadzwonili! Niestety, to częste sytuacje, w innym lokalu w walentynki nie dotarli goście z aż sześciu rezerwacji.

„Na fotce z naszej restauracji możecie zobaczyć smutnego Tadzika. Dlaczego jest smutny?” - tak zaczyna się post na Facebooku dodany przez załogę popularnej bydgoskiej restauracji Tako Sushi.

Dla 8 osób złączyli dwa stoły i...stały puste!

Dalej czytamy: „Bo rezerwacja na 8 osób na godzinę 18.00 sobie nie przyszła i nie raczyła nawet zadzwonić!!! Przykre! Kto do nas zagląda ten wie, że o stolik u nas ciężko bez rezerwacji. Niektórzy biliby się o wolne miejsce. Wielu z Was odbija się od naszych drzwi, co i dla nas jest smutne, bo chcielibyśmy by każdy był zadowolony. Specjalnie na tę rezerwację wyłączyliśmy z obsługi dwa duże stoły. Chętnych na te miejsca nie brakowało, a tu ktoś tak sobie olał nas i naszą pracę. Naprawdę, tak ciężko zadzwonić i dać znać, że plany się zmieniły?”

"Bierzcie zaliczki, zdecydowanie!"

Lokal poinformował, że w tej sytuacji będzie zmuszony brać zaliczki płatne blikiem: „Ktoś nie przyjdzie, to zaliczka na rezerwację przepadnie. Gdy dotrze, będzie odliczona od rachunku”.
Z opinii, które znalazły się pod postem wynika, że większość osób popiera wprowadzenie takich opłat: „Żenujące ze strony rezerwującego. Bierzcie zaliczki, zdecydowanie!”

Tako Sushi po 15 minutach, gdy goście nie dotrą, anuluje rezerwację.

„Jednak widziałem tam kiedyś, jak klienci czaili się na taki pusty stolik, ale nie wytrzymali kwadransa i wyszli z lokalu. A stolik pozostał pusty, bo ci z rezerwacji nie dotarli” - komentuje jeden z klientów tego bydgoskiego lokalu.

Skontaktowałam się z Tako Sushi i dowiedziałam, że takie sytuacje wcale nie należą do rzadkości również gdzie indziej.

„Nie mamy wyjścia! Poważnie rozważamy wprowadzenie zaliczek, bo to nie pierwsza taka sytuacja. Największe problemy są właśnie z dużymi rezerwacjami. Po naszym poście dostaliśmy informację z Karafki, że u nich w walentynki aż sześć rezerwacji nie przyszło i nie dało znać! To kompletne świństwo i jeszcze w takim dniu? Małe lokale starają się walczyć o gości. Robią, co mogą, by przetrwać kolejne podwyżki, a komuś nawet nie chce się puścić SMS-a. Nie rozumiemy tego” - odpowiada lokal.

  • Niestety, również mamy często takie sytuacje - słyszymy w toruńskiej restauracji „Chleb i wino”. - Czekamy wtedy 15 minut i dzwonimy do klientów i, jeśli nikt nie odbiera, zdejmujemy ze stolika kartkę z napisem „zarezerwowane”. Co mamy zrobić?
  • Rzeczywiście, nieraz ktoś zamówi stolik i się nie pojawi. Jednak w większości klienci informują nas, że jednak nie mogą przyjść - tak natomiast powiedziano nam we włocławskim lokalu „Dziedziniec”.

Gdy zbierałam informacje do artykułu, odezwała się do mnie także druga strona, czyli klienci. Bo, wiadomo, kij ma zawsze dwa końce.

Dwie godziny przyjemności restauracji i... wypad?

Takie doświadczenia z restauratorami ma pani Ewa z Bydgoszczy. - Zaplanowaliśmy z przyjaciółmi w jednej z restauracji z kuchnią włoską w Bydgoszczy spotkanie po latach. Zamówiliśmy obiad, a po jego zjedzeniu wybieraliśmy desery. Kelner, przynosząc je, uprzedził, że wkrótce będziemy musieli... zwolnić stolik, bo jest na niego przyjęta kolejna rezerwacja. Byliśmy zaszokowani. Nie jesteśmy klientami, którzy okupują miejsce sącząc wodę mineralną, ale nawet gdyby tak było, to arogancka postawa restauratora, zwłaszcza, że nie zostaliśmy uprzedzeni o takich praktykach podczas rezerwacji. Nigdy więcej nie wróciliśmy do tego miejsca.

O dwóch godzinach, które „przysługują” klientom, uprzedziła panią Ewę z kolei znana hotelowa restauracja w Borach Tucholskich. - Planowaliśmy z rodziną uroczystość z okazji 90. urodzin mamy, wybraliśmy wyjazd za miasto, żeby nadać imprezie szczególnego charakteru. Marzył nam się uroczysty obiad, naprawdę krótki spacer z seniorką i powrót na kawę. Obsługa sprowadziła nas na ziemię. Zastrzeżono, że stolik będzie dostępny tylko przez dwie godziny. Na nic się zdały argumenty, że to szczególna sytuacja i nie zamierzamy siedzieć tam do nocy. Liczyliśmy się z pokaźnym rachunkiem na tę wyjątkową dla nas okazję. Teraz zastanawiamy się, czy w ogóle chcemy wydać tam pieniądze.

"Aż mnie żołądek rozbolał"

- To i tak lepiej niż we włoskiej Wenecji. Zamówiliśmy jedzenie, mega wysokie ceny, i kelner stał nad nami cały czas i wywierał presję, byśmy jak najszybciej zjedli i zwolnili miejsce innym. Tak szybko zjadłem, że aż mnie żołądek rozbolał - kończy żartobliwie pan Adam z Inowrocławia, który był niedawno na wycieczce w Italii.

Współpraca: (ec)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto