- Nie chcemy, żeby sąsiadka z sąsiadem musieli się wyprowadzać. Chcemy, żeby dali nam normalnie żyć - zaznacza pan Andrzej z bloku socjalnego przy ul. Pomorskiej w Śródmieściu.
I opowiada o szkodliwych, jego zdaniem, sąsiadach.
- Mają problem z wódką - dodaje mężczyzna. - Ja nawet w święta pracuję, żeby zarobić na życie, a oni ciągle są na utrzymaniu państwa. Jak tylko dostawali zasiłki z pomocy społecznej, potrafili przepić wszystko w kilka dni. Wychodzili z domu tylko wtedy, żeby kupić następne flaszki. Nawet policji drzwi nie otwierali.
Towar opłacony
Pani Laura o sąsiadach też ma złe zdanie.
- Interweniowaliśmy w ośrodku pomocy społecznej, żeby pracownicy socjalni nie dawali tym ludziom zasiłków do ręki. Teraz ośrodek pomocy społecznej opłaca towar w wyznaczonym sklepie, a sąsiadka z sąsiadem odbierają z niego artykuły. Co z tego, skoro zaraz sprzedają te rzeczy?
Pani Marika i pan Maciej też tu mieszkają. Wychowują siedmioro dzieci. - Gdy mąż przez miesiąc nie pracuje, pani z opieki społecznej od razu pyta: dlaczego nadal jest bezrobotny - mówi pani Marika. - A sąsiadka z sąsiadem nie pracują od lat i nie muszą wiele się starać, żeby im ośrodek pomocy społecznej pomógł.
O bałaganie lokatorzy też wspominają. - Sąsiadka z sąsiadem nie wyrzucają śmieci do kontenera stojącego na zewnątrz, tylko do piwnicy. Już szczury się pojawiły.
Skąd to wiadomo?
- Wśród tych śmieci znaleźliśmy rachunek imienny wystawiony na tą panią - odpowiadają. - W swoim mieszkaniu też trzymają pełno śmieci. Tam niech gromadzą tyle, ile chcą, ale niech nie śmiecą innym.
Butelek brak
Sąsiedzi, o których mowa, odpierają zarzuty. - To wszystko oszczerstwa. Ani ja, ani mąż, nie pijemy - twierdzi kobieta.
I na dowód pokazuje dokumenty z kolejnych spotkań w klubie dla uzależnionych od alkoholu. Ostatni jest z 5 stycznia, czyli z przedwczoraj.
Bałagan w ich mieszkaniu panuje, ale butelek po wódce, winie czy piwie - brak.
- Mogę nawet teraz dmuchnąć w alkomat - zapewnia mężczyzna.
Jego żona dodaje: - Ten bałagan to dlatego, że mąż zbiera rzeczy ze śmietników. Mamy tylko jeden pokój i ślepą kuchnię. Nie mamy już gdzie tego trzymać.
Małżonkowie żyjący z zasiłków przyznają, że chcą się wyprowadzić. - Nie idzie już rozmawiać z naszymi sąsiadami.
Tamci uważają natomiast, że to z parą sąsiadów nie da się wytrzymać.
Do akcji, po naszej interwencji, wkroczy mediator. - Najlepiej zorganizować spotkanie z obiema stronami i do tych rozmów zaprosić także pracownika socjalnego oraz policjanta - sugeruje Krzysztof Jankowski, mediator.
Katarzyna Piojda
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?