Otwieracz był świetny, ale nie dla zwierząt

Otwieracz 2014 odbył się w Leśnym Parku Kultury i Wypoczynku już po raz drugi. Przez trzy dni na Różopolu trwały koncerty. Na końcu, w niedzielę, po występie gwiazdy imprezy - grupy Hey, w niebo wystrzelono fajerwerki.

- Byłam przy tym, bo cała impreza bardzo mi się podobała - mówi jedna z naszych Czytelniczek. - Do czasu. Gdy zaczęły wybuchać fajerwerki już nie było tak miło. Szczególnie dla zwierząt. Przecież to było tuż przy zoo. Gdy zaczęło trzaskać na niebie uświadomiłam sobie, że przecież dla zwierząt, które były właściwie za płotem takie hałasy to coś strasznego. Podeszliśmy ze znajomymi bliżej zoo i zobaczyliśmy, że młode jelonki uciekając w popłochu zaczynają się tratować.

- Dziwię się, że nikt z organizatorów nie wpadł na to, żeby przynajmniej się zastanowić, czy odpalanie fajerwerków w takim miejscu jest w porządku - mówi Łukasz, bydgoski student, który też bawił się podczas Otwieracza w Myślęcinku. - Głośna muzyka tak samo. Nie wyobrażam sobie, żeby tej imprezy nie było, bo było świetnie, ale może następnym razem można by ją zrobić tam, gdzie jest planowany Muszla Fest, w okolicy boisk piłkarskich. To jednak trochę dalej od zoo. A z fajerwerków w ogóle trzeba zrezygnować.

Tamara Samsonowicz, szefowa Ogrodu Fauny Polskiej w Myślęcinku mówi, że aż tak źle nie było. - W czasie odpalania fajerwerków mieliśmy w ogrodzie mały popłoch wśród zwierząt - opowiada. - Musieliśmy nad tym zapanować. Było rzeczywiście za głośno i za blisko. Zazwyczaj podczas tego typu imprez koncerty odbywają się w jednym miejscu, a tym razem były rozsiane po parku. Na szczęście żadne z naszych zwierząt nie ucierpiało. - Ktoś z organizatorów z wami to wcześniej konsultował? - pytam. - Nie - odpowiada Samsonowicz.

Piotr Kurek z wydziału promocji urzędu miasta tłumaczy, że fajerwerki nie były hukowe. - Ale oczywiście wszystkie opinie mieszkańców weźmiemy pod uwagę - mówi. - Następnym razem fajerwerków na pewno nie będzie. Na przyszłość będziemy unikać takich sytuacji.

Joanna Pluta