Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paweł Łysak odpowiada na pytania MM-kowiczów

MM Bydgoszcz
MM Bydgoszcz
W ramach kolejnej edycji "13 pytań" wspólnie z Internautami przeprowadziliśmy wirtualny wywiad z dyrektorem Teatru Polskiego panem Pawłem Łysakiem.

Czy jest Pan zadowolony ze współpracy z zespołami muzycznymi? Na scenie teatru pojawia się ich coraz więcej.
- Paweł Łysak:
Tak, jestem zadowolony. Od dawna współpracujemy z Mózgiem, z czego bardzo się cieszę. Co roku współorganizujemy Festiwal Muzyka z Mózgu, który jest imprezą ważną, zapraszamy też różne zespoły, przedstawicieli różnych gatunków muzycznych. W Teatrze Polskim pracują Maciej Szymborski i Sławek Szudrowicz, znani z zespołów Potty Umbrella i Something Like Elvis. Mamy więc liczne i wszechstronne muzyczne koneksje.

Dzięki świeżości, jaką wniósł Pan do naszego teatru, wreszcie zaczęliśmy być kojarzeni w kraju i poza jego granicami. Czy planuje Pan kolejne rewolucje?

- Oczywiście, nie można osiąść na laurach. Myślę, że rewolucje są koniecznością, trzeba stawiać sobie kolejne wyzwania. O tym co przyniesie nowy sezon porozmawiamy we wrześniu. Pomysły już są i pracujemy nad nimi.

Czy jest szansa na zniżki dla studentów (np. „studenckie wtorki” z biletami za 10-12 zł)?

- Bilety w TPB są bardzo tanie, w teatrach warszawskich kosztują przeciętnie 40-70 zł. Myślę, że nie ma tu miejsca na negocjacje, bo ceny są korzystne i oferujemy już pewne zniżki.

Wiele teatrów organizuje po premierach spotkania z twórcami. Czy w naszym teatrze byłaby taka możliwość?
- Widzowie mają okazję spotkać się z twórcami - po samej premierze można zobaczyć się z nimi na bankiecie. Na najbliższą niedzielę natomiast zaplanowane jest spotkanie z twórcami „Joanny D’Arc”, spektaklu, który w sobotę będzie miał premierę.

Czy jest szansa, by przy Festiwalu Prapremier pojawiły się prezentacje teatrów niezawodowych, alternatywnych?
- Raczej nie. Prapremier teatrów instytucjonalnych jest bardzo dużo i my, jako teatr zawodowy, właśnie takimi spektaklami powinniśmy się zajmować, chyba że jakiś spektakl offowy byłby na tyle ważnym wydarzeniem, że warto byłoby go u nas pokazać. Istniał dawniej dobry festiwal Off-Prezentacje Teatralne, który być może powinien zostać w Bydgoszczy reaktywowany. Trudno jednak zakładać poszerzanie Festiwalu Prapremier.

Wiele z Pana spektakli to spektakle interaktywne. Co publiczność może wnieść do teatru?

- Zapraszam publiczność do rozmowy o problemach. W teatrze potrzebny jest pewien most, płaszczyzna dialogu, stąd potrzeba uczestnictwa widza w spektaklu, interaktywności. Bardzo interesuje mnie ten kierunek. Teatr to miejsce spotkania, chociaż oczywiście nie do końca spotkania jako okazji do wymiany myśli, bo myśli wymieniamy raczej po spektaklu.

Czy repertuar tak mocno współczesny, jak ten w TPB nie jest „stawianiem na jedną kartę?” W pewnym sensie zamyka drzwi teatru przed widzem, który woli np. „Hamleta” tradycyjnego, nie uwspółcześnionego.
- Nasz repertuar nie jest wyłącznie współczesny. Słowacki, „Sprawa Dantona” czy „Trzy Siostry” nie są przecież tekstami współczesnymi. Czym z kolei miałoby być „nieuwspółcześnienie”? Rekonstrukcją jakiegoś starego przedstawienia sprzed lat? Teatr zawsze jest współczesny, trudno mówić o czymś nieuwspółcześnionym, bo sztuka zawsze dzieje się tu i teraz. Spektakl, który zachwycał 30 lat temu dziś mógłby nudzić, mamy inną wrażliwość, inne spojrzenie, teatr zmienia się razem z nami. W naszym repertuarze znajdziemy zarówno teksty klasyczne, jak i nową dramaturgię; oferta jest zróżnicowana. Może jest to teatr wymagający, a potrzeba też widzowi teatru lżejszego w odbiorze, mam nadzieję że i takie spektakle proponujemy i będziemy proponować. Wokół teatrów wielokrotnie odbywały się rozmowy, z których wynikało, że kiedyś tworzyło się inaczej i warto do tego wrócić… ale myślę, że widz ma dziś inną wrażliwość i inne doświadczenia, i warto się do nich odnosić.

Czy planuje Pan współpracę z jakimiś "prowokatorami" polskiego teatru (znany już bydgoskim widzom Jan Klata lub Krystian Lupa czy Grzegorz Jarzyna)?
- Krystian Lupa i Grzegorz Jarzyna nie są dla nas osiągalni, pracują głównie za granicą, ew. w Warszawie. Mam nadzieję, że pokażemy przedstawienia wielu ciekawych reżyserów. W tym roku planujemy współpracę z Barbarą Wysocką, która otrzymała Paszport Polityki i Michałem Zadarą, który Paszport odebrał przede mną i którego działalność głośnym echem odbiła się w polskim teatrze. Myślę, że efekty będą bardzo ciekawe.

Jakie jest Pana zdanie na temat tego, co zrobiła podczas spektaklu K. Lupy Joanna Szczepkowska?
- Uważam, że zrobiła rzecz niedopuszczalną. Artystów obowiązuje pewien układ, rodzaj lojalności wobec partnerów i reżysera. Taki jednostkowy gest sprzeciwu kosztem reszty zespołu jest niedopuszczalny. Inna kwestią są problemy związane z dwoma wizjami polskiego teatru – prezentowanymi przez Joannę Szczepkowską i Krystiana Lupę – problemy te faktycznie nawarstwiały się. Samo zdarzenie oceniam bardzo negatywnie i dziwię się, że gest ten został nagrodzony przez środowisko, które powinno takie zachowania tępić.

Jak zareagowałby Pan, gdyby w naszym teatrze miało miejsce takie zachowanie aktorki?
- Mam nadzieję, że nasz teatr jest teatrem zespołowym i do takiej sytuacji nie doszłoby. Nie wiem jak bym zareagował, zależy to od kontekstu, pewnie starałbym się taką osobę przywołać do porządku, wytłumaczyć jej niewłaściwość takiego zachowania. Prawdopodobnie nie wyrzuciłbym jej z teatru, ale na pewno dałbym wyraz swojej negatywnej ocenie.

Czy możemy spodziewać się kolejnego spektaklu w konwencji "We are the champions" (np. opartego na piosenkach z okresu międzywojennego, z ówczesnych kabaretów, szmoncesu żydowskiego, czy np. na piosenkach z Kabaretu Starszych Panów)?

- Tak, myślę o tym, by zrobić fajny spektakl muzyczny. Konkretnego pomysłu jeszcze nie ma, ale wczoraj o tym rozmawialiśmy.

Czy widzi Pan w obecnym repertuarze miejsce na typową komedię (przewrotną, pełną pikanterii i przebieranek) lub farsę?

- Pikantna komedia? Gra u nas dużo ładnych aktorek, to prawda. Mamy w swoim repertuarze komedie, np. „Transformacje”. Pracując nad repertuarem, nie rozumujemy gatunkami – planując np. zrobienie komedii czy tragedii, a wynika to z tego, że nie postrzegamy spektaklu jako produktu, myślimy raczej o przedstawieniu jako wydarzeniu artystycznym. Komedie oczywiście powinny być w repertuarze i rozważam dodanie do repertuaru czegoś śmiesznego, zwariowanego.

PYTANIE RADIA GRA: Jak ocenia Pan szanse Bydgoszczy na zdobycie tytułu ESK?
- Bydgoszcz walczy o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury z największymi polskimi miastami. Nie wyróżnia się wielkością, podobnych miast w Europie jest prawdopodobnie wiele. By stać się stolicą kultury w Europie, trzeba czegoś bardzo, bardzo fajnego. Z drugiej strony Bydgoszcz obrazuje problemy Europy, dobrze je odzwierciedla. Jeśli udowodnimy, że kultura może zmienić oblicze tego miasta, przeobrazić je, wpłynąć na ludzi, jeśli pomysł, nad którym pracujemy będzie przekonujący, mocny, ciekawy, będziemy mieć szansę! Myślę też, że ten tytuł to przede wszystkim bodziec, by kultura zmieniała Bydgoszcz, bez względu na wynik, dzięki pracy, którą rozpoczęliśmy.

Zobacz też:



od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto