Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pół żartem, pół serio - felieton Marty Megger

Marta Megger
Marta Megger
Marta Megger
W Mannheim geje i lesbijki spotykają się z burmistrzem w budynku kościoła, w Bydgoszczy radny Stefan Pastuszewski nie chce ich widzieć w Teatrze...

Powroty do kraju zawsze są przytłaczające… W ubiegły weekend jako przedstawiciele i przedstawicielki Lambdy Bydgoszcz braliśmy udział w Christopher Street Day (obchodzonym w Szwajcarii i Niemczech święcie społeczności LGBT) w Mannheim, naszym mieście partnerskim. Uroczysta inauguracja weekendu z udziałem lokalnych polityków i przemówieniem samego burmistrza Mannheim odbyła się w budynku kościoła (gwoli jasności – była to uroczystość całkowicie świecka, a budynek ani i trochę nie przypominał naszych bałwochwalczych, pełnych jarmarcznego przepychu kościołów). Przed budynkiem ratusza radośnie powiewała tęczowa flaga (nie, nikomu nie przyszło do głowy, aby ją zerwać, spalić, zniszczyć). W kolorowej paradzie wzięli udział przedstawiciele i przedstawicielki niemal wszystkich partii politycznych, część z nich wystawiła platformy, każda przygotowała specjalne ulotki i gadżety. W przemarszu wzięły udział tysiące mieszkańców i mieszkanek Mannheim – pary (homo i hetero)z dziećmi, przedstawiciele i przedstawicielki różnych kultur, religii, narodowości. Nie było żadnych kontrmanifestacji, żadnych homofonicznych wybryków. Po Mannheim oprowadzał nas poseł Bundestagu, na wycieczkę do sąsiedniego Heidelbergu zabrał radny Mannheim. Tak, obaj są zadeklarowanymi gejami, ale nie o to tutaj chodzi.

Wracamy do kraju, do naszej rodzinnej Bydgoszczy. Robimy codzienny przegląd prasy i natrafiamy na tekst z gejami z Niemiec w tytule. Po ponad 3 miesiącach do radnego Pastuszewskiego dotarło, że bydgoscy geje (lesbijki nie. Pewnie dlatego radny Pastuszewski nie dotarł na BDR – stwierdził, że nie będzie na co popatrzeć) urządzili sobie „zlot” (nie tylko poglądy, ale i skojarzenia rodem z średniowiecza…) w gmachu instytucji publicznej. Partnerskich stosunków międzynarodowych się zachciało! Promocji homoseksualizmu! Warsztatów! Żeby niemiecki gej polskiego geja jak prawdziwym gejem być uczył! I Urząd Miasta w tym stręczycielstwie pośredniczy! Tajne biuro matrymonialne dla gejów za publiczne pieniądze pewnie prowadzi!


Czytaj też: Tolerancja? Proszę bardzo, byle nie w teatrze


Można się śmiać z bujnej wyobraźni Stefana Pastuszewskiego. Ja też się śmiałam w pierwszej chwili. A potem pomyślałam sobie o tym, co widziałam w Mannheim i stwierdziłam, że to, co dzieje się w naszym kraju i mieście to przerażająco ponury żart. Mimo, iż osoby LGBT w Polsce nie mogą cieszyć się pełnią praw - nikt nie zwolnił ich z obowiązku płacenia podatków, jednak jakimś cudem chce się im odebrać prawo do korzystania ze środków i instytucji publicznych. Fakt organizowania jakichkolwiek wydarzeń kulturalnych czy debat uważa się za nachalną „promocję homoseksualizmu” (do dziś nie wiem na czym ta promocja polega…). Obecność gejów i lesbijek w przestrzeni publicznej uważa się za gorszenie społeczeństwa. Nasi politycy i polityczki odcinają się od naszej aktywności w mieście. Są niedostępni dla swoich wyborców i wyborczyń - nie byliby/byłyby raczej zainteresowani/ne oprowadzaniem kogokolwiek po mieście, że już nie wspomnę o udziale w Paradach, Marszach czy innych wydarzeniach. Instytucji publicznych nie traktuje się jak miejsc służących ogółowi obywateli i obywatelek, a jak obiekty dostępne tylko dla wybranych.

Sytuacja się zmienia – zaobserwowałam to przez ostatnie lata swojej działalności w Lambdzie. Podczas tegorocznego BDRu spotkał się z nami i naszymi gośćmi z Niemiec zastępca prezydenta, Jan Szopiński. Na debacie o edukacji pojawiła się radna Anna Mackiewicz. Nasz wyjazd do Mannheim finansowo wsparł bydgoski Urząd Miasta. Na Marszach Milczenia z roku na rok pojawia się coraz więcej ludzi. Mamy Pawła Łysaka, który jest niesamowitym człowiekiem i na którego wsparcie zawsze mogliśmy (i mam nadzieję, że wciąż będziemy mogli) liczyć. Mamy naszych przyjaciół i przyjaciółki z Mannheim, których wsparcie jest nieocenione.

No i mamy Stefana Pastuszewskiego. Wracając do teatru - z lekcji języka polskiego pamiętamy, że komedia to również tragedia. Podobnie jest z owocami wyobraźni radnego, które choć mogą bawić (niektórym przypomniał się np. pewien muzyczny "przebój", którego tekst traktuje o imienniku naszego radnego. Pozdrowienia dla Władka!), to wywołują śmiech zdecydowanie gorzki.

PS. Tak się składa, że dziś Pan Stefan obchodzi urodziny. Wszystkiego najlepszego Panie Stefanie! Nie jesteśmy zawistni, dlatego życzymy Panu mnóstwa szczęścia i miłości, czyli tego, co nam się próbuje odebrać i zabronić. Zdrowia dla Pana i Pańskiej rodziny, (choć przypuszczam, że w razie czego (odpukać!) nie miał by Pan ani Pańska żona problemów z dostępem do informacji o zdrowiu męża/żony) i pieniędzy – w Pana przypadku szczególnie tych publicznych, bo przecież to z naszych podatków jest Pan utrzymywany. No i niesłabnącego poczucia humoru, to w Panu lubimy najbardziej! Sto lat!

Temat na swoim blogu poruszył także jeden z użytkowników MM Bydgoszcz

Daniel Kaszubowski: Do Pana Pastuszewskiego
od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto