Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niemożliwe stało się możliwe. Julka i Marta z Bydgoszczy są tego dobrym przykładem

pio
Dwie różne historie. Julka ma pół roku, Marta - 22 lata. Jedna i druga są z Bydgoszczy. Obu udało się uzbierać pieniądze na leczenie. Obie wyjadą do Ameryki. I obie mają wrócić zdrowe.

Julka poruszyła serca prawie wszystkich Polaków. Za sprawą swojego serduszka. Historia zaczęła się, zanim jeszcze mała się urodziła. Na badaniu prenatalnym lekarze zauważyli 5-centymetrowego guza na sercu Julki. Brzydki guz zajmuje 80 procent lewej komory. Zagraża życiu.

Światło w tunelu

Odkąd dziecko w lipcu 2019 roku przyszło na świat, przebywa pod stałą kontrolą. Polscy specjaliści rozkładają ręce. Leczenie farmakologiczne nie przyniosło skutku. Nie podejmą się przeprowadzenia operacji. Pojawiło się światełko w tunelu: operacja w Stanach Zjednoczonych.

Na przeszkodzie stanęła kwota. 2 miliony złotych - rodzina Julki musi pokryć koszty leczenia. To dla mamy i taty dziewczynki suma nie do przeskoczenia.

Pod koniec roku ruszyła akcja na rzecz malutkiej. Laura, 7-letnia siostra Julki, pomogła odnieść sukces. Przed gwiazdką napisała list do Mikołaja, a ten list obiegł internet. Laura nie prosiła w nim o zabawki, lecz o zdrowie dla siostry. List stawał się coraz popularniejszy, a jednocześnie za pośrednictwem portalu Zrzutka.pl rodzice dziewczynek zbierali fundusze na operację młodszej córki w szpitalu w Bostonie.

Padł rekord

Dziewczynka rozkochała w sobie tysiące osób - i internautów, i tych przed telewizorami. Internauci uruchomili w sieci m.in. „Licytacje dla Julki - Operacja w Bostonie”.

5 stycznia padł rekord. Rodzina Julki jest jedyną w Polsce, której na portalu „Zrzutka.pl” udało się zebrać 1 mln zł, a przecież tylko w ubiegłym roku prowadzono na nim ponad 170 tysięcy zbiórek. - Na starcie nie mieliśmy nic poza wielką nadzieją, determinacją i wiarą, że ludzi dobrej woli jest więcej - zaznaczają bliscy Julki.

W błyskawicznym tempie udało się uzbierać drugi milion.

Krewni półrocznej dziewczynki dodają: - Jeśli ktokolwiek z was zwątpi kiedyś w to, jak wiele dobra jest na tym świecie, przypomnijcie sobie historię naszej Julki.

Marzenia o studiach

Druga historia to opowieść o Marcie. 22-latka, też bydgoszczanka, jeszcze 2 lata temu wiodła normalne życie. Miała iść na studia – na weterynarię. Nie poszła, bo nie jest w stanie sama utrzymać książki. Choroba jej przeszkodziła.

Młoda kobieta zmaga się z kilkoma chorobami. To: Zespół Guillain-Barre, niedowład czterokończynowy wiotki, reumatoidalne zapalenie stawów, choroba Leśniowskiego-Crohna, Autoimmunologiczny proces zapalny OUN. Nazwy mówią może niewiele, ale znaczą tyle, że stan Marty jest ciężki. Przestała chodzić, ruszać rękami i nogami, być samodzielna. Mama opiekuje się córką przez całą dobę.

Sytuacja się powtarza

I znowu: polscy medycy nie potrafią pomóc. I znowu: Marta ma szansę wyzdrowieć w USA. Pojawia się przeszkoda, jak w przypadku Julki. Marta musi zebrać 360 tysięcy. Zbiórka, prowadzona latem, się nie powiodła. Bydgoszczanka nie wyleciała do Stanów. Im więcej czasu mija, tym mniejsze szanse na powrót do zdrowia.

Tym razem jednak swojej szansy na życie nie zaprzepaści. Gdy pozostały 3 dni do końca zbiórki, brakowało ponad 100 tysięcy. Zdarzył się cud. „Chciałabym wam z całego serca podziękować za okazane serce, ogrom ilości postów, miłych słów wsparcia, rozmowy, pomocy w grupie do licytacji. Dzięki wam i pomocy anonimowego darczyńcy zbiórka poszybowała i zakończyła się sukcesem”. Tak Marta napisała na Facebooku zaraz po tym, jak na jej koncie na portalu Siepomaga.pl ukazała się magiczna, długo wyczekiwana kwota, 360 tys. zł. Licytacje jeszcze są w toku.

Ostatnie zadanie

Przed Julką i Martą ostatnie zadanie. Obie wyjadą, osobno, do Ameryki. Jeszcze w styczniu. Szpital w Bostonie specjalizuje się w tego typu „julkowych” przypadkach. Prowadzą tam specjalny program leczenia guzów serca. Mają na koncie kilkadziesiąt podobnych operacji. Wszystkie zakończone sukcesem. Julka będzie następna.

Marta za to wyleci na parę tygodni do kliniki Mayo w Phoenix. Tamtejsi specjaliści zrobią wszystko, żeby Martę postawić na nogi.
O obu przypadkach bydgoszczanek mówi się, że to fenomeny. Osiągnięto to, co było po ludzku niemożliwe. Serca ujmuje, mowę odejmuje.

Komentarz z Facebooka: - Jestem dumny z Polaków, że potrafią zawsze pomóc. Nieważne, czy dali złotówkę, czy tysiąc. Ważne, że dali. Wszyscy są równie wielcy.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Niemożliwe stało się możliwe. Julka i Marta z Bydgoszczy są tego dobrym przykładem - Plus Dziennik Bałtycki

Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto