Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pan Tomek z Bydgoszczy z dnia na dzień został z czwórką dzieci, gdy umarła jego żona. Najstarsze dziecko miało tylko 3 lata

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Tata zrobił obiad, chłopakom, jak widać, smakuje
Tata zrobił obiad, chłopakom, jak widać, smakuje Nadesłane
- W tę środę, 17 marca, mija pół roku od śmierci mojej Agnieszki – mówi pan Tomasz z Bydgoszczy. Z dnia na dzień musiał rzucić pracę zawodową, żeby stać się tatą 24 godziny na dobę. Zajmuje się sam trzema małymi synami i jeszcze młodszą córką.

Zobacz wideo: Wyższe świadczenie 500 plus? PiS chce zmian.

Tego dnia, 17 września 2020 roku, pan Tomek nigdy nie zapomni. Obudził się w nocy, żony obok w łóżku nie było. W mieszkaniu też jej nie zobaczył. Dopiero na balkonie. Leżała na podłodze. Próbował ją reanimować, ale się nie udało. Został sam z gromadką dzieci. Gdy panią Agnieszkę pochowano, najstarszy syn, Tomek, miał 3 latka, Kacper – 2, Oscar – rok, a najmłodsza, Amelka – niecały miesiąc.

Nieznana przyczyna zgonu pani Agnieszki

Do teraz nie wiadomo dokładnie, co było przyczyną zgonu ich mamy. - Kompletujemy z prawnikiem dokumentację. Naszym zdaniem, zawinili lekarze – uważa pan Tomasz. - Żona wcześniej przeszła zabieg tracheotomii, żeby udrożnić drogi oddechowe. Po urodzeniu córki żona z rurką w szyi wróciła do domu. Tyle, że bez aparatury do odsysania. Ten brak odpowiedniego sprzętu mógł przyczynić się do tragedii, gdyż rurka mogła się zatkać. Przecież gdy żona była już z malutką w domu, 2 razy wzywałem pogotowie, ponieważ nie mogła oddychać.

W ciągu pół roku życie wdowca i czworga dzieci bardzo się zmieniło. Nocne wstawanie do maluchów, ich ząbkowanie, wspólne gotowanie, spacery na dwa wózki, wygłupianie się czy oglądanie bajek stało się codziennością. Chłopcy szaleją, a siostra (już sama potrafi siedzieć) im się przygląda.

Pan Tomek mówi: - Przedtem byłem w firmie od rana do wieczora. Agnieszka zajmowała się małymi i domem. Po jej stracie musiałem zrezygnować z pracy zawodowej: zawiesiłem działalność firmy, którą prowadziłem, aby zająć się maluchami. Odczułem to finansowo, bo nie zarabiam, ale radzimy sobie. Staram się o rentę dla dzieci po Agnieszce.

Życie wdowca powoli wraca do normy

- Najstarszy syn chodzi do przedszkola, a dwaj młodsi do żłobka – opowiada tata. - Amelka ma 7 miesięcy i zostaje ze mną w domu, gdy synowie są w przedszkolu i żłobku. Na 3 godziny dziennie przychodzi pani opiekunka z ośrodka pomocy społecznej. Rano pomaga mi przyszykować chłopców. Zostaje z Amelką, gdy ja ich odprowadzam do przedszkola i żłobka. Po południu, gdy idę ich odebrać, pani z opieki przychodzi do nas ponownie, aby na tę chwilę znów zająć się moją córką.

Rodzina nadal mieszka w wynajmowanym mieszkaniu, ale to się wkrótce ma zmienić. - Koszt wynajmu urósł do 2800 złotych. Dzięki interwencji miasta komisja mieszkaniowa zadziałała w trybie przyspieszonym. Orzekła, że dostaniemy lokal z zasobów gminy. Czekamy na przydział. Przedstawiono mi dwie oferty. Pierwszą odrzuciłem, bo to były 2 pokoje, za ciasne dla nas. Drugą ofertę chciałem przyjąć, lecz w międzyczasie okazało się, że ktoś inny zarezerwował to mieszkanie. Jeszcze w marcu mam nadzieję otrzymać kolejną propozycję mieszkania.

Oczekiwana zmiana mieszkania

Pan Tomasz zadeklarował, że zgodzi się przyjąć mieszkanie nadające się do remontu.

- Pieniądze na doprowadzenie lokalu do zamieszkania będę miał ze zbiórki, którą jesienią, krótko po śmierci Agnieszki, internauci przeprowadzili dla mojej rodziny - wyjaśnia mężczyzna. - Ponad 1300 osób wzięło w niej udział. W sumie na koncie pojawiło się 65.000 zł. Na razie nie mam do nich dostępu. Część pieniędzy przeznaczę na pokrycie bieżących wydatków związanych z wynajmem, ale resztę wydałbym właśnie na remont naszego nowego mieszkania. Marzy nam się 3-pokojowe. Chłopcy zajęliby jeden pokój, córka drugi, a ja trzeci.

Pan Tomasz przyznaje, że załamałby się, gdyby nie dzieci i dobrzy ludzie wokół. Krótko po śmierci żony, gdy opisaliśmy historię wdowca i dzieci, internauci ruszyli z pomocą. Przysyłali m.in. ubrania dla brzdąców i zabawki.

- Teraz dwie panie sąsiadki regularnie pomagają nam po śmierci Agnieszki – dodaje mężczyzna. - Mieszkańcy naszego bloku wykonali piękny gest. Złożyli się i kupili nam suszarkę do ubrań. Przy czwórce małych dzieci i wiecznym praniu to sprzęt-cud.

Następnym cudem będzie mieszkanie od gminy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto