Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Reportaż: Mecz życia

Dawid Sępiński
Dawid Sępiński
Od najmłodszych lat jedną z moich największych przyjemności była gra w piłkę nożną.

Kiedy skończyłem siedem lat, czas spędzałem bądź w murach szkoły podstawowej, bądź kopiąc wraz z przyjaciółmi obdrapaną futbolówkę. Czas przy emocjonujących pojedynkach upływał beztrosko. Z uśmiechem na ustach biegaliśmy po ulicach, ogrodach sąsiadów. Brakowało nam miejsca, gdzie bezpiecznie moglibyśmy rozwijać swoją pasję.
Spotkanie po latach

Niedawno otrzymałem wiadomość od przyjaciela z dzieciństwa, z którym wspólnie, godzinami graliśmy w piłkę, utożsamiając się z największymi twarzami futbolu: "Idziemy pokopać. Jeśli masz ochotę, chodź z nami". Poczułem się jak przed laty. Szybko wyskoczyłem z łóżka, podbiegłem do szafy i wyciągnąłem spodnie sportowe, które ostatnimi czasy zbierały tylko kurz. Po skompletowaniu całego stroju i zjedzeniu szybkiego śniadania ruszyłem w umówione miejsce.

Spotkaliśmy się dokładnie tym samym składem, co kiedyś. Siedmiu znacznie wyższych i poważniejszych przyjaciół ruszyło rozegrać mecz. Jak się później okazało, mecz życia.

Odkrycie skarbu
Rozgadani, z uśmiechem na ustach przemierzaliśmy kolejne ulice. Krocząc na boisko wspominaliśmy stare czasy i opowiadaliśmy o tym, co się u nas aktualnie dzieje. Nim się obejrzeliśmy, byliśmy już na miejscu.

Mijając ostatnie, obdrapane budynki dostrzegliśmy skarb kryjący się tuż za nimi. Naszym oczom ukazało się duże, zielone, połyskujące boisko. Skarb, którego nam brakowało od kilku lat.

Pomimo zimowej aury trawa lśniła jak świeżo zasadzona. Weszliśmy na boisko. Każdy z nas pochylił się i palcami, dotykając powierzchni murawy, sprawdził czy dzieję się to naprawdę. Jedno z naszych wspólnych marzeń z lat dzieciństwa spełniło się.

- Uwierzycie? Nie mieliśmy gdzie grać. Teraz mamy! – krzyknął zachwycony Karol, który rozesłał do wszystkich wiadomość o spotkaniu.
- Kurczę… nie wiedziałem, że zrobili to tak świetnie. W końcu! Nareszcie! – niedowierzał Darek, niegdyś najlepszy z naszej siódemki.

Boisko zostało wybudowane w ramach akcji "Orlik 2012", która powstała ze względu na zbliżająca się Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej rozgrywane na boiskach Polski i Ukrainy. Od pewnego czasu dochodziły do nas wiadomości, że budowa się rozpoczęła i lada dzień pracę zostaną zakończone. Nie liczyliśmy jednak na boisko z prawdziwego zdarzenia, a w natłoku szkolnych obowiązków nie mieliśmy czasu, aby przekonać się, jak jest naprawdę.

Tym lepiej. Niespodzianka, która nas spotkała, warta była tylu lat czekania.

Mecz życia. Połowa pierwsza
Gdy już ochłonęliśmy, zaczęliśmy kopać futbolówkę. Miękka trawa amortyzowała upadki. Kiedyś zwykłe potknięcie mogło skończyć się zdartym i obitym kolanem, którego gojenie trwało tygodniami. Tym razem spokojni o własne zdrowie czerpaliśmy jedynie przyjemność z gry.

Po krótkiej rozgrzewce postanowiliśmy rozegrać spotkanie z chłopakami, którzy na boisku byli przed nami.

Pierwszą, drużynową, składną akcję udało nam się stworzyć chwilę po gwizdku rozpoczynającym mecz. Podanie bramkarza do stopera, odegranie do lewego pomocnika, mocne podanie na prawą flankę i prostopadłe zagranie do wychodzące na czystą pozycję Darka. Dobre przyjęcie, lekki, techniczny, celny strzał i bramkarz zmuszony był skapitulować. Pierwsza bramka poderwała nas do walki, jednak przeciwnicy nie dawali za wygraną.

Choć w ataku graliśmy bardzo składnie, to obrona pozostawiała wiele do życzenia. Po jednej z akcji ofensywnych zupełnie zapomnieliśmy o obronie. Skuteczna kontra sprawiła, że Paweł, który w obdartych rękawicach stał pewnie między słupkami, musiał samemu radzić sobie z napastnikami przeciwnej drużyny. Niestety. Straciliśmy pierwszego gola.

Po utracie pierwszej bramki lekko się załamaliśmy. Akcję ofensywne nie były już tak szybkie i skuteczne, a piłka po strzałach nie chciała wpaść do siatki. Karol kilkukrotnie sprawdzał wytrzymałość bramki, którą bezlitośnie męczył silnymi strzałami z dystansu. Każdy element srebrnej, błyszczącej konstrukcji przyjmował uderzenia wydając przy tym głośne dźwięki.

Piłkarska maksyma głosi: "niewykorzystane akcje się mszczą". Tak było i tym razem. Zniechęceni niepowodzeniami w ataku pozostawiliśmy Pawła po raz kolejny bez pomocy i straciliśmy następną bramkę.

Chwila dekoncentracji spowodowała, że zaczęliśmy przegrywać. Podziałało to na nas mobilizująco i postanowiliśmy odrobić straty do końca pierwszej połowy. Pozostało nam zaledwie pięć minut. Karol, rasowy napastnik, zmęczony pressingiem na połowie przeciwnika, cofnął się do obrony. Jego pozycję przejąłem ja.

Paweł wprowadził piłkę do gry z pola karnego. Silne podanie na połowę boiska przyjął Darek i na lewą flankę odegrał do Karola. Starając się zgubić obrońcę, wyszedłem na puste pole, naprzeciw Karola. Ten zagrał mi po ziemi silną piłkę na około 25 m. Chociaż strzały z dystansu nie są moją silną stroną, postanowiłem z całym impetem uderzyć w futbolówkę. Piłka idealnie ułożyła się na stopie i z ogromną prędkością powędrowała w kierunku bramki.
Z odległości nawet 50 metów dało się słyszeć świst lecącej kuli. Udało się! Bramkarz nie zdołał wybronić mojego uderzenia. Doprowadziliśmy do remisu 2:2.

Czuliśmy się jak podczas prawdziwego meczu. Już nie musieliśmy utożsamiać się z gwiazdami piłki nożnej, bowiem na prawdziwym boisku, czuliśmy się jak najlepsi piłkarze.

- Świetnie gra się na tym boisku! Musimy tylko poprawić grę w obronie i naciskać w ofensywie! – powiedziałem zadowolony z przebiegu pierwszej połowy.
- Dobra, dobra! Uważajcie tylko na tego w czerwonej koszulce. Ma silny strzał – wydyszał zmęczony Karol.
- Dasz radę grać dalej? Wyglądasz jakbyś właśnie wrócił z boiska – zażartował Darek i poklepał Karola po ramieniu. Ten potwierdził gotowość do gry.

Mecz życia. Połowa druga
Po przerwie weszliśmy ponownie na boisko. Powróciliśmy do poprzedniego ustawienia z Karolem na czele, a ja cofnąłem się do linii pomocy.

W kolejnej połowie gra zmieniła oblicze. Nasi przeciwnicy osłabli , pozostawiając nam spore pole manewru. Sytuacje wyprowadzaliśmy mniejszym nakładem sił, a rozłożenie ich pozwoliło nam rozegrać to spotkanie na równym poziomie.

Po kwadransie gry zdołaliśmy wyjść na prowadzenie. Dokładnie dograna piłka z rzutu rożnego trafiła idealnie na głowę Karola, który energicznie wyskoczył do futbolówki i skierował ją w prawe "okienko". Bramkarz nawet nie zorientował się, że zdobyliśmy kolejnego gola, bowiem zasłonięty przez obrońców nie widział uderzenia.

Kolejne dwa gole padły również dla nas. Najpierw w samotny rajd wypuścił się Darek i efektownym dryblingiem minął trzech obrońców. Następnie w pojedynku "sam na sam "z bramkarzem "powalił" goalkeepera na ziemię i silnym uderzeniem wpakował piłkę do pustej bramki.

Ostatnie trafienie przypadło mi. Tym razem celnym dośrodkowaniem popisał się Karol, który dokładnie dograł na 10 m. Po strzale piłka rykoszetem odbiła się od nogi jednego z obrońców i zmyliła bramkarza, który efektowną paradą skierował się w prawy róg bramki. Piłka natomiast powędrowała w lewą stronę i spokojnie wturlała się do wewnątrz metalowej konstrukcji.

Mecz życia, a boisko jak ze snów
- No chłopaki, niezły mecz. Rozumiem, że niebawem znów się widzimy. Tym razem Wam tak łatwo nie pójdzie – z radosną miną pożegnał nas napastnik przeciwnej drużyny.

Ciesząc się i wymieniając wrażenie z meczu wróciliśmy we wcześniej umówione miejsce. Każdy z nas się pożegnał i obiecał, że już niebawem powtórzymy to spotkanie. Paweł na koniec powiedział słowa, które na długo utkwią mi w pamięci:

- Świetne boisko. Świetny mecz. Mecz życia, a boisko jak ze snów. Nasze marzenie się spełniło!

Czytaj też:


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto