Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ruch antszczepionkowy istniał również w przeszłości. O historii szczepionek, zabobonach i medycynie

Krzysztof Błażejewski
Masowe szczepienia, przeprowadzane w minionym stuleciu z reguły wywoływały w małych pacjentach strach przed nieznanym
Masowe szczepienia, przeprowadzane w minionym stuleciu z reguły wywoływały w małych pacjentach strach przed nieznanym Narodowe Archiwum Cyfrowe
Ruch antyszczepionkowy wcale nie narodził się w obecnych czasach. Istniał właściwie od początku procesu uodparniania ludzi przez podanie im w szczepionkach celowo osłabionych bakterii czy wirusów. Przez lata nie brak było protestów i twierdzeń, jak bardzo jest to niebezpieczny i szkodliwy proceder.

Człowiek współczesny nie potrafi wyobrazić sobie czasów, w których różne zarazy pochłaniały życie tysięcy ludzi. Strach przed dżumą, trądem czy cholerą towarzyszył ludziom przez tysiąclecia. Rekordzistka, grypa hiszpanka, już w naszych czasach doprowadziła kilkadziesiąt milionów ludzi do śmierci, pozostawiając pod względem liczby ofiar daleko w tyle I woj-nę światową! Ówczesny świat pełen był ludzi zeszpeconych ospą i trądem, kalek po przebyciu polio, ludzi wyniszczonych cholerą czy tyfusem.

Przełomowe okazały się eksperymenty angielskiego lekarza Edwarda Jennera pod koniec XVIII wieku, który wynalazł szczepionkę przeciwko ospie, wstrzykując zdrowemu człowiekowi ropę z pęcherza osoby chorej na tzw. ospę krowią. Poskutkowało. W czasie epidemii zaszczepiony nie zachorował. Próby zastosowania podobnej metody w walce z dżumą okazały się jednak tragiczne w skutkach.

Ostatnia dekada XIX stulecia zaowocowała wynalezieniem szczepionek przeciwko błonicy, tężcowi i cholerze, a początek XX wieku - durowi i gruźlicy. Najpóźniej, bo dopiero na początku lat 60. ub. wieku, uzyskano skuteczną szczepionkę przeciwko polio, czyli chorobie Heinego-Medina.

Szczepienia przeciwospowe szybko upowszechniły się na świecie. Na ziemiach polskich pod zaborem pruskim wprowadzono je już w 1801 roku. W lipcu tego roku w Bydgoszczy zaszczepiono 20 dzieci. Rok później - 60 młodych bydgoszczan. Do 1831 roku mniej więcej połowa mieszkańców powiatu bydgoskiego była już zaszczepiona. Za te zabiegi płacił pruski skarb państwa. Skutki były przekonujące. W latach 80. ub. wieku w Bydgoszczy nie zanotowano już ani jednego przypadku tej groźnej dotąd choroby!

„Haniebny obłęd”

Pomimo tego w 1903 roku ukazała się w Krakowie książka ks. Wincentego Pixa, spowiednika z kościoła Mariackiego - „O krzyczącej niedorzeczności i strasznej szkodliwości szczepienia ospy”. Rok później wydano ją również po polsku w Berlinie dla mieszkańców zaboru pruskiego. Ksiądz Pix twierdził, że szczepienie jest „zabobonem i haniebnym straszliwym obłędem”. Dowodził, że „dzieci wskutek szczepienia mniej lub więcej chorują, niektóre przedwcześnie w boleściach umierają lub długie lata w charłactwie mizernieją, w czasie zaś epidemii ospowej pierwej i mocniej niżeli inne nieszczepione osoby zapadają na ospę (…) Z ogromnej liczby rozmaitych chorób powstających ze szczepienia ospy wymienić należy weneryzm (...) gruźlicę, odrę (żarnicę), zołzy, suchoty płuc, cholerę i raka. Również powszechne, niestety, u młodzieży szkolnej zepsucie moralne (onanizm) wedle opinii lekarzy (Burnette, Wolf itd.) ma swoją przyczynę często w szczepieniu ospy”.

Ksiądz Pix straszył lekarzy, iż Stwórca, który ustanowił prawa przyrody, takiej zniewagi, jak zaprzeczanie im w postaci szczepień, nie puści płazem. Podobnie wywodził, że szczepienia sprzeciwiają się ewangelii, podkreślał, że jako niegodziwą interwencję w wolę bożą potępiali je też XIX-wieczni papieże.

Szczepienia obowiązkowe ospy kontynuowano także w Polsce w międzywojniu. Każdego roku w miastach wywieszano stosowne obwieszczenia, kto podlega obowiązkowi i kiedy odbędą się szczepienia. Na wsiach często komunikaty odczytywano z ambon kościelnych. Udziału w szczepieniach pilnowała policja, za uchylanie się groziły wysokie kary. Szczepiono masowo w różnych miejscach, w w szkołach, w restauracjach, w większych salach w mieście. Inne szczepienia organizowano tylko doraźnie. W 1921 roku np. w Toruniu poinformowano o możliwości zaszczepienia się przeciwko czerwonce. W tym celu należało zgłosić się do sali nr 21 w ratuszu. Zabieg był odpłatny, ale zachęcano do niego twierdzeniem, że cena jest przystępna. W latach 30. na Pomorzu i Kujawach okazjonalnie szczepiono dzieci przeciwko szkarlatynie, błonicy oraz gruźlicy. M.in. w 1931 roku w obawie przed epidemią błonicy, szczepienia bezpłatne dla dzieci zarządził prezydent Torunia.

W tym samym czasie w dalszym ciągu działał ruch antyszczepionkowy, wynikający głównie ze zwykłej niewiedzy, plotek czy światopoglądu. Należeli do niego m.in. członkowie sekt, np. Świadkowie Jehowy.

Opornym „pomagała” milicja

Radykalnie zmieniła się sytuacja w czasach PRL-u. Wprowadzono kalendarz obowiązkowych szczepień, a w ustroju totalitarnym udało się objąć nimi praktycznie całą populację. Od 1946 roku szczepiono ponownie przeciwko ospie, od 1947 - durowi brzusznemu, od 1954 - błonicy, 1955 - gruźlicy, od 1960 - przeciwko polio, tężcowi, krztuścowi.

- Należałem do pokolenia, które musiało zaliczyć wszystkie szczepienia w dzieciństwie - wspomina Grzegorz Malinowski z Torunia. - Większość szczepień przyjmowaliśmy w szkole, w stołówce zamienionej tego dnia w wielki gabinet zabiegowy. Baliśmy się okropnie, w kolejce oczekujących powszechny był paniczny strach. Kolega nie wytrzymał i uciekł. Dostał potem w domu lanie i musiał iść się zaszczepić do przychodni. Byliśmy też straszeni, że jeśli nie damy się zaszczepić, to przyjdzie po nas do domu milicja. I rzeczywiście tak było, po kolegę wagarowicza mundurowi musieli pójść do domu, dopiero wtedy rodzicie dowiedzieli się, że nie chodzi od jakiegoś czasu do szkoły.

Jak wspomina Malinowski, sposoby szczepień różniły się od siebie znacząco. - Na ospę szczepiono w prawe ramię, wysoko, specjalnym urządzeniem z igłą, które bolało, a zostawiało potem bardzo trwałą bliznę - charakterystyczne zagłębienie w skórze, u każdego był inny kształt. Z westchnieniem ulgi wiązały się tzw. próby tuberkulinowe przeciwko gruźlicy, przyklejano wówczas na przedramię plaster, a po paru dniach sprawdzano, czy skóra pod nim zaczerwieniła się, czy nie. Kto nie miał rumieńca, szedł na dodatkowe szczepienie. Często po zastrzyku mieliśmy opuchnięte i obolałe ramiona, gorączkowaliśmy. Największą radość sprawiło mi szczepienie przeciwko chorobie Heinego-Medina. Szliśmy w strachu, że znów będzie kłucie igłą, a okazało się, że tym razem szczepionka będzie do wypicia. Każdy dostał fiolkę słodkawego płynu.

Masowe obowiązkowe szczepienia bez cienia wątpliwości ocaliły życie ogromnej rzeszy ludzi. Co ciekawe, masowe szczepienia przeciwko chorobie Heinego-Medina na szeroką skalę zastosowano wcześniej w ZSRR i krajach socjalistycznych niż na Zachodzie i zdały doskonale egzamin.

Ruchy antyszczepionkowe w Polsce ożyły w latach 90. Były one i są nadal efektem przemian demokratycznych w naszym kraju, ożywiających społeczną dyskusję, ale także wyrazem zupełnego dziś braku lęku przed chorobami, które zostały dzięki szczepieniom zwalczone.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ruch antszczepionkowy istniał również w przeszłości. O historii szczepionek, zabobonach i medycynie - Express Bydgoski

Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto