Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zwierzę w ludzkim stadzie

Redakcja
Niezależnie od tego gdzie mieszkamy, wszyscy często bywamy świadkami następującej sytuacji: po chodniku spaceruje mama z kilkuletnim szkrabem.

Z przeciwka zmierza w ich kierunku inna para – człowiek i jego pies. Za chwilę drogi całej czwórki skrzyżują się. Zanim jednak do tego dojdzie, mama chwyci w popłochu dziecko na ręce i trzymając je kurczowo obejdzie zwierzę szerokim łukiem, lub krzyknie do swej latorośli: „Nie podchodź do psa, bo cię ugryzie!”. Ilekroć widzę powyższy obrazek coś we mnie pęka. Podobnie jak wtedy, gdy słyszę, że daleka znajoma, która niedawno urodziła córeczkę, z obawy o jej zdrowie wyrzuciła z domu kota. Psa natomiast, który i tak od zawsze mieszkał na dworze – zamknęła w maleńkiej wolierze, by dziewczynka nie mogła mieć z nim kontaktu. Skąd w ludziach tyle bezduszności i braku zaufania? Odpowiedź wydaje się prosta. Przecież w mediach aż huczy od artykułów, zatytułowanych „Pies znów zaatakował dziecko”. Rzecz w tym, że w prawie wszystkich przypadkach to nie wina psa, lecz nasza! Korzystając z własnych doświadczeń, postaram się wyjaśnić, czemu warto dbać o to, by nasze dzieci od najmłodszych lat miały kontakt ze zwierzętami. Nie namawiam oczywiście do tego, by wszyscy rodzice natychmiast uczynili ze swych domów małe zoo. Chcę jedynie podzielić się z tym, co dało mi życie wśród zwierząt.

Gdy się urodziłam, najwierniejszą strażniczką mojego spokoju była wyżlica Fama. Podobno bardzo przejęła się faktem pojawienia się w domu „ludzkiego szczenięcia”. Bezustannie warowała pod moim łóżeczkiem i pozwalała podejść do mnie jedynie najbliższym. Sądzę, że właśnie wtedy zaczęła się rodzić w mojej główce myśl, że ta istota jest takim samym domownikiem jak każdy inny, że tak samo się ją kocha. Z czasem zauważyłam też, że nie jest zabawką i nie można jej bezkarnie wsadzać palców do oka ani ciągnąć za ogon, bo przecież to nic przyjemnego. Nikt nie musiał mi tego tłumaczyć, wystarczyło nasze, psio – ludzkie, porozumienie. Tu dochodzimy do sedna sprawy. Kontakt z Famą i innymi psami, które pojawiły się w domu, pozwolił mi w sposób naturalny zrozumieć, jak należy się zachowywać w stosunku do czworonogów. Dało to mojej mamie i mnie możliwość spokojnego spacerowania po mieście bez ryzyka, że na widok psa zacznę biegać, krzyczeć i machać rękami. Tak właśnie zachowują się dzieci, którym od zawsze wpajane jest, że pies gryzie. Pies, który widzi dziwnie zachowujące się dziecko zaczyna czuć się zagrożony, myśli, że ktoś go atakuje i… może chcieć się obronić. Stąd właśnie bierze się większość „ataków” na dzieci, tak chętnie opisywanych w prasie. Nie musi tak być, wystarczy pokazać małemu człowiekowi, że pies, jak i człowiek, ma swój rozum i nie jest maszyną.

Kolejną wartościową sprawą, którą zawdzięczam życiu wśród zwierząt jest zrozumienie śmierci. Ludzie wyjątkowo niechętnie o niej mówią, jest tematem tabu znacznie bardziej drażliwym, niż nawet seks. Zwierzęta domowe żyją krócej niż my. Niektórzy twierdzą, że „niestety”. Ja uważam, że to bardzo dobrze. Dlaczego? Bo o ile człowiek, po odejściu ukochanej osoby, jest się w stanie „pozbierać”, o tyle pies czy kot – nie. Czworonogi nie umierają w szpitalach, rzadko giną w wypadkach samochodowych. Odchodzą przy nas, w domu, w naszych objęciach. Można być z nimi do końca, można się pożegnać. Można bez obyczajowej „pompy” i histerii pogodzić się z tym, że ze starej i kochanej istoty ulatuje życie. Takie przeżycia uczą pokory i pozwalają zrozumieć, że śmierć wcale nie musi być potworna. To bardzo ważna świadomość zwłaszcza, że koniec przyjdzie do każdego z nas bez względu na to, czy jesteśmy ludźmi, czy choćby kotami.

Odpowiedzialność i współczucie dla słabszych. Te słowa chętnie powtarzają wielcy ludzkiego świata. Czy jednak naprawdę wiedzą, co się za nimi kryje? Ja śmiem twierdzić, że wiem. Choć nie jestem ważnym politykiem czy lekarzem, to dzięki zwierzętom zrozumiałam jak ważne i przyjemnie jest pochylenie się nad kimś, kto potrzebuje pomocy. Gdy siedzę wieczorem w domu często obserwuję swoich licznych podopiecznych. Co stałoby się z psem Drapkiem, gdyby moja mama nie znalazła go na śmietniku? Gdzie by był rozkoszny kot Mundek, gdyby nie zamiauczał do mnie z dziury w drzwiach do blokowej piwnicy? To nie ich wina, że przyszły na świat. Stało się to w naszym, ludzkim świecie, więc czemu mamy udawać, że tego nie widzimy? Nie mamy czasu? Pieniędzy? Mamy, tylko wolimy zajmować się ważniejszymi sprawami, niż zmarznięty i ranny pies na leśnej drodze. Sądzę, że gdybym żyła w innym domu, też miałabym w nosie los czworonogów. Jest jednak inaczej, właśnie dzięki nim.

Wszystkie dzieci są jak gąbki chłonne wiedzy. Najlepszy sposób, by pokazać im, że każde życie jest cenne, to kontakt ze zwierzętami. Dlatego, kiedy pewnego dnia Twoje dziecko przyniesie do domu rannego gołębia, nie krzycz na nie. Jeśli zdobyło się na taki gest to znaczy, że w przyszłości będzie mieć otwarte serce dla wszystkich, którzy znajdą się w tarapatach.

Zobacz też:


Od redakcji: Przypominamy, że każdy z Was może zostać dziennikarzem obywatelskim serwisu MM Moje Miasto! Zachęcamy Was do zamieszczania artykułów oraz zdjęć z ciekawych wydarzeń i imprez. Piszcie też o tym, co Wam się podoba, a co Wam przeszkadza w naszym mieście. Spróbujcie swych sił w roli reporterów obywatelskich MM-ki! Pokażcie innym to, co dzieje się wokół Was. Pokażcie, czym żyje miasto.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto