Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kredki dla Afryki dostarczone. Ekipa szczęśliwie wróciła do domu [zdjęcia]

Łukasz Jędrzejczak
Łukasz Jędrzejczak
Kredki dla Afryki
Kredki dla Afryki Africa Charity Expedition
Po dotarciu do Mauretanii i przekazaniu pomocy dla potrzebujących Afrykańczyków ekipa Africa Charity Expedition ruszyła w dalszą podróż do Mali.
Czytaj też:
» "Kredki dla Afryki" - relacja Grzegorza Wałęsy z wyprawy na Czarny Ląd

Po licznych przygodach w Mauretanii i szczęśliwym dotarciu do szkół w Noadchibou Grzegorz Wałęsa wraz ze swoimi przyjaciółmi udał się w dalszą podróż do Mali. Kiedy czytacie te słowa, ekipa jest już cała i zdrowa w Polsce.

Niebawem wywiad z uczestnikiem wyprawy "Kredki dla Afryki" Grzegorzem Wałęsą.

Tymczasem prezentujemy ostatnią część relacji z wyprawy na Czarny Ląd.


Kredki dotarły na pustynię


„Po wyjeździe z Noadchibou czekała nas ośmiuset kilometrowa podróż do Boghe i Thides.

Pokonywaliśmy środek Sahary, a droga prowadziła między diunami i łachami piasku. Pierwszy przystanek to Nawakszut, tam spotkaliśmy się z senator Rabi, która wskazała nam rodzinną wioskę jako odbiorcę sprzętu, który wieźliśmy z Polski.

Do samochodów dokooptowano nam dwójkę przedstawicieli wioski i po kilku godzinach w palącym słońcu dotarliśmy do Thides. Jest to duża wioska z populacją 5 tys. mieszkańców.

Prowadzi do niej szutrowa droga, biegnąca z Boghe. W wiosce przyjęto nas jak honorowych gości. Samochody stały przed chatą szefa wioski, a cała starszyzna zebrała się w pokoju spotkań, gdzie po krótkim przedstawieniu podano posiłek.

Jako goście dostaliśmy największe części pieczonego mięsa i wszyscy obserwowali jak radzimy sobie z kośćmi wielbłąda. Po wielkich porcjach jedzenia, które z problemami przełknęliśmy, szef wioski ze swoją świtą oprowadzili nas po wiosce, miejscowej przychodni, ogrodzie warzywnym i polach uprawnych.

Jedyną rośliną uprawianą w wiosce jest mięta. Brak wody i technologii oraz zwykłe przyzwyczajenie wyjaławiają i tak już suchą glebę.

Wioska pozbawiona jest prądu i bieżącej wody. Po zachodzie słońca światło pochodzi z lamp zasilanych bateriami.

Wieczorem do wioski dotarł mieszkaniec Boghed, który mówił po angielsku.

Wytłumaczył on cel i powód naszej wizyty, a my mogliśmy usłyszeć podziękowania od szefa i starszyzny wioski.

Rankiem dotarliśmy do miejscowej szkoły, w której uczy się 600 uczniów z okolicy. Klasy liczą po około 100 dzieci, siedzących czwórkami w ławkach. Jedyne wyposażenie dydaktyczne to kreda w ręku nauczyciela. Niektórzy uczniowie mają tabliczki i kredę.

Szkole przekazaliśmy największą część materiałów dydaktycznych związanych z akcją "Kredki dla Afryki" i naszą ekspedycją - było to prawie 150 kg kredek, zeszytów, farb, długopisów oraz ubrań i butów dla najmniejszych dzieci z pobliskiego przedszkola. Dostarczyliśmy również sprzęt medyczny z opatrunkami dla miejscowej przychodni.

Następny dzień miał być łatwą drogą do Mali. Najpierw brnęliśmy 200 km przez burzę piaskową, potem droga zamieniła się w szutry i tarkę, gdzie w tumanach kurzu omijaliśmy największe dziury. Kilkuset kilometrową drogę w końcu przerwali nam mauretańscy żandarmi. Zatrzymali oba samochody 150 km od Ayoun El Atrous na środku pustyni.

Noc spędziliśmy przy ich namiocie. Żandarmi wyjaśnili nam, że dalsza podróż po zmroku wiązała się z zagrożeniem porwania (w domyśle Al Kaida), a jazda na własne ryzyko wiązałaby się z brakiem odpowiedzialności miejscowych władz za nasz dalszy los.

O poranku ruszyliśmy w drogę do Nioro, jak się okazało, uszkodzonymi na dziurach samochodami. Po 24 godzinach od wyjazdu z Thides dotarliśmy do granicy z Mali.

Mali to już zupełnie inny świat. Przy drodze stoją lepianki, jakby żywcem przeniesione ze skansenu. Mimo to koło drogi do Bamako, toczy się w nich normalne życie, oparte na kilkusetletnich rytuałach.

16 stycznia dotarliśmy do Bamako. Jest to centrum gospodarcze Mali i krajów położonych przy rzece Niger. Nie jest to miasto przyjazne turystom. W nocy ulice przemierzają nieoświetlone ciężarówki, niestosujące się do żadnych reguł. Normą jest wymuszanie, zajeżdżanie drogi i łamanie wszelkich znanych Europejczykom przepisów. Miasto tonie w smogu, chmarach ludzi, samochodów i komarów.

Mali to już region malaryczny, więc konieczne są leki zabezpieczające przed chorobą. Dzień po naszym przyjeździe do Mohammeda, u którego mieszkamy w samym centrum miasta, dotarła zaprzyjaźniona ekipa Afromedesa.

Od spotkania Słubicach, pierwszy raz od wyjazdu z Polski, ekipy Africa Charity Expedition i Afromedesa mogły podzielić się wrażeniami. W związku z obecną sytuacją we wschodnim Mali i Wybrzeżu Kości Słoniowej uczestnicy oby wypraw zadecydowali, że Bamako będzie końcem naszych podróży.

Obie ekipy dostarczyły prawie 1,5 tony materiałów dydaktycznych, szkolnych i medycznych najbardziej potrzebującym miejscom w Mauretanii. Kolejny raz utwierdziliśmy siebie i niedowiarków, że przygodowe wyprawy, które zawierają w sobie element dobroczynności, mają sens.

Trudy związane z dotarciem do miejsc niedostępnych turystom opłacają uśmiechy i radość obdarowanych, którzy często nie mają żadnego z dóbr, których na co dzień używamy.

22 stycznia obie ekipy w komplecie lądują w Europie, z Afryki wracamy do rzeczywistości.”

Przejdź do galerii

Zobacz też:

WOŚP w Bydgoszczy

Do Bydgoszczy przyleci Sputnik

MOK otwarty dla KoLibra

Marcin Masecki & Macio Moretti
Dołącz do MMBydgoszcz.pli napisz artykuł! Poinformuj nas, co się dzieje w mieście. Pochwal się swoimi zdjęciami, komentuj wpisy i załóż własnego bloga!
» dodaj artykuł
» dodaj zdjęcia
» dodaj wydarzenie
» dodaj wpis do bloga
od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto