Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Notecią do Kanału Bydgoskiego

Artur Sobiecki
Artur Sobiecki
By dotrzeć z zachodu do Kanału Bydgoskiego, Bydgoszczy, Brdy i Wisły, trzeba przepłynąć prawie 200 km rzeki Noteć, a panujące na niej warunki żeglugowe od samego początku były trudne.

Budowniczowie, a potem inspektorzy Kanału oraz całej drogi wodnej Odra – Wisła musieli również z tą przeszkodą się zmierzyć. Po otworzeniu Kanału dla żeglugi na Noteci rozpoczął się wzmożony ruch jednostek pływających. Zapewne były to początkowo załadowane workami, skrzyniami lub beczkami łodzie, przeciągane być może podczas rejsu w górę rzeki przez ludzi albo zwierzęta. Poruszając się z prądem, ówczesne jednostki pływające prawdopodobnie nie korzystały z żadnych dodatkowych zaprzęgów, które z pewnością nie były tanie. Ich załogi przypuszczalnie same dawały sobie radę z nadawaniem jednostce kierunku za pomocą steru lub tak zwanych bumsztaków (grubych drągów), wykorzystując jako napęd nurt rzeki.

Nie wiemy w jakich kierunkach i do jakich miejscowości kursowały ówczesne jednostki, jednak z biegiem czasu ich ruch gęstniał. W tekstach źródłowych zachowały się informacje, że przez Kanał Bydgoski przepłynęło w 1776 roku 245 jednostek, a w roku 1786, więcej niż 1300. Licząc, więc średnio na każdy dzień w roku przepływały przez Kanał cztery jednostki pływające. Żeby przepłynąć przez kanał musiały one również pokonać trasę Noteci między Kanałem i Wartą, co jest osiągnięciem dosyć imponującym, zważywszy, że żadna z tych jednostek nie posiadała napędu mechanicznego. Możemy przypuszczać, że wraz z upływem czasu jednostki te były coraz większe.

Noteć jest rzeką nizinną i nie płynęła prostym korytem, lecz aż do samej Warty wiła się serpentynami, płynąc powoli przez podmokłe i bagniste łąki. Takie liczne zakręty nie tylko spowalniały spływanie wody, ale również wydłużały czas płynięcia ówczesnych jednostek. Powodowały utrudnienia podczas ich mijania się oraz narażały je na utknięcie na mieliźnie. Możemy sobie wyobrazić, że wśród licznych nacisków wywieranych na inspektorów Kanału i całej drogi wodnej, niektóre petycje i interwencje dotyczyły również usprawnienia żeglugi na Noteci.

Zapewne takich skarg na niedostateczną przepustowość drogi wodnej było dużo. Część zapewne składali kupcy i przedsiębiorcy bezpośrednio na ręce kolejnych inspektorów Kanału. Byli oni jednak urzędnikami administracji państwowej, więc jest bardzo prawdopodobne, że wywierano na nich również nacisk pośrednio poprzez króla i wysokich urzędników dworskich oraz rządowych w Berlinie. Niektóre z takich interwencji były na pewno pisemne i być może gdzieś się zachowały. Możemy jednak przyjąć, że wiele z nich miało miejsce podczas poufnej rozmowy i być może wiązało się z łapówkami.

Z zachowanych tekstów źródłowych wynika, że budowę i utrzymanie kanału oraz całej drogi wodnej Odra – Wisła, finansowano z pruskiej kasy państwowej. Żeby więc rozwiązać problem z żeglownością na Noteci, trzeba było uruchomić tryby państwowej biurokracji w celu użycia państwowych pieniędzy. Załatwienie problemu z Notecią na pewno z początku wydawało się inspektorom Kanału łatwe i proste, starali się przy tym połączyć działania na korzyść żeglugi z melioracją. Zaczęli prostować koryto rzeki stosując przekopy i "odcinając" całe zakręty.

Po pewnym czasie okazało się jednak, że w wyniku szybszego spływania wody poziom rzeki znacznie się obniżał w górnej części prostowanego odcinka. Inspektorzy stanęli więc przed koniecznością podniesienia poziomu rzeki poprzez zbudowanie stopnia wodnego. Nie przysłużyło się to dobrze ich zabiegom melioracyjnym. Tak już było do końca wykonywanego przez nich prostowania Noteci. Po wyprostowaniu każdego kolejnego odcinka budowali na rzece stopień wodny ze śluzą, żeby podnieść na tym odcinku poziom wody. Ostatecznie zbudowano 14 takich stopni wodnych i istnieją one do dzisiaj.
Można by pomyśleć, że inspektorzy drogi wodnej Odra - Wisła odnieśli połowiczny sukces przy ułatwianiu żeglugi na Noteci. Skrócili trasę i wyeliminowali niebezpieczne zakręty, ale czas płynięcia niewiele się skrócił, bo jednostki musiały pokonywać śluzami liczne stopnie wodne. Dodatkowo koszty takiego przedsięwzięcia w postaci budowy i utrzymania śluz oraz z opłacaniem śluzowych były na pewno od samego początku rekompensowane przez pobieranie na tych śluzach opłat.

O tym, że sukces był więcej niż połowiczny świadczy fakt, że prostowanie Noteci kontynuowano do ostatnich lat panowania Niemiec na tych terenach. Możemy to śmiało interpretować jako wyraz uznania wyrażonego przez użytkowników kanału dla przeprowadzanych prac. Świadczy to o tym, że kupcy, przedsiębiorcy żeglugowi oraz właściciele statków, pomimo że musieli pokonywać śluzy i płacić opłaty, byli przekonani o konieczności tej modernizacji. Kręty nurt Noteci musiał więc być dla nich bardzo dużą niedogodnością. Nawet w późniejszych czasach, gdy funkcjonowały już holowniki parowe ciągnące całe zestawy barek, mijanie się dwóch takich zestawów na zakręcie musiało być niełatwym zadaniem.

Zobacz też:


od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto