Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

cineMMa: Ludzka stonoga… czyli trochę chorego kina

Krystian Kempiński
Krystian Kempiński
"Ludzka stonoga (pierwsza sekwencja)", jak brzmi pełny tytuł tej holendersko-brytyjskiej produkcji, jest filmem wyjątkowym pod wieloma względami. Pierwszy i najważniejszy punkt to przygotowanie się na szok emocjonalno-estetyczny, gdyż autor obrazu zabiera nas w podróż do otchłani, w jakiej dotąd nie byliśmy.

A wszystko zaczyna się tak tradycyjnie jak większość filmów tego typu. Przyglądamy się jak dwie młode dziewczyny, które urządziły sobie Eurotrip zabłądziły gdzieś w niemieckich lasach! Co gorsza jest noc i burza! Aby standardów niczym z ISO stało się zadość, potrzebny będzie jeszcze psychopata. I tutaj nasze życzenie spełnia się, gdy nasze zagubione i całkowicie przemoczone owieczki trafiają pod dach pewnego niemieckiego chirurga specjalizującego się w rozdzielaniu płodów syjamskich. Normy strasznego horroru mówią wyraźnie: w takim wypadku bohater pozytywny ucieka, bohater negatywny winien go złapać i zamordować najbardziej widowiskowo jak jest to tylko możliwe – właśnie mniej więcej w tym miejscu kończy się wszystko, co standardowe w Ludzkiej stonodze (Pierwszej sekwencji), a jawi się nam przed oczami świat, w którym istnieć nigdy byśmy nie chcieli... i wcale nie chodzi tutaj o momentami zupełnie irracjonalny scenariusz.

Nasz psychodeliczny doktor Heiter faktycznie nieuważnie traci spod opieki jedną ze swoich "pacjentek", szybko jednak naprawia swój błąd i niewdzięczny efekt jego badań na powrót znajduje się w sterylnej piwnicy wielkiego domu. Tutaj jawi się to, czego świadkami będziemy kilka minut później. Psychopata doszedł do wniosku, że skoro jest mistrzem w rozdzielaniu jednego syjamskiego organizmu na dwa, to bez problemu powinien też połączyć dwa, a nawet trzy organizmy w jeden. Swoją tezę potwierdził nawet niegdyś w eksperymencie na rottweilerach, ale teraz… teraz dostał wspaniałą szansę: dwie młode, silne kobiety i krzykliwy Japończyk!

Na ścianę pada snop światła z rzutnika. Rozpoczyna się wykład. Przerażone oczy trójki pechowców rozszerzają się z niedowierzania. Skośnooki mężczyzna będzie pierwszą częścią stonogi, do jego odbytu ustami przyszyta zostanie brunetka, a do jej odbytu koleżanka – ogon stonogi. Przekaz zupełnie czysty, bez dodatku niewyjaśnionych zjawisk paranormalnych, bez nastrojowej muzyki, tylko my i śmiertelnie przerażeni bohaterowie filmu. W tym momencie człowiek zastanawia się, czy oby na pewno chce obejrzeć ciąg dalszy filmu. Szybko jednak decyzję podejmuje: górę nad lękiem i obrzydzeniem wzięła ciekawość. Czy słusznie? Cóż… kolejny film obejrzany, kolejny gatunek odkryty i mimo, że w jednej ze scen autentycznie żołądek chciał wywrócić się na drugą stronę, to człowiek zadowolony jest z tego kroku.

Obraz Toma Sixa swoją rolę spełnił, przesłanie pozostawił: poczekaj do wschodu słońca, jak ci się samochód zepsuje na leśnej, niemieckiej drodze i nie pij kranówy z obcych kranów! Mimo dość słabej gry aktorskiej, słabych dialogów (chociaż tych było mało, co człowiek uważa za atut filmu) i generalnie momentami nieprzemyślanych kadrów, a dzięki wciągającemu scenariuszowi, obrzydliwym ujęciom i ciekawemu zakończeniu, film ten zajmuje na półce człowieka nie najniższe miejsce. Co więcej człowiek chętnie poleciłby obraz ten innym... gdyby tylko przez to nie został uznany z chorego zboczeńca!

Zobacz też:

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto