Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

CineMMa: Otwarte serca

Ewa Piątek
Ewa Piątek
„Otwarte serca” Suzanne Bier to film straszny. I to nie dlatego, że jest horrorem o kardiochirurgach ;) Film straszy człowiekiem – stężeniem jego słabości i kruchością.

W „Otwartych sercach” splatają się losy dwóch par. Jedna z nich to małżeństwo z trójką dzieci, Niels i Marie. Ich dni są pełne rodzinnego gwaru, dojrzale dzielonej przez oboje rutyny, nie brakuje na szczęście miejsca na odświeżanie co jakiś czas namiętności. Jest to dom, według wszelkich sygnałów, doskonały, albo co najmniej poprawny. Druga para to młodzi Cecile i Joachim. Kamera zastaje ich w momencie zaręczyn.
I wtedy do akcji wkracza pech, który wraz ze swoimi następstwami już do końca filmu będzie na bohaterach dokonywał operacji otwierania serca na wszystko co ludzkie i niekoniecznie piękne.

Joachim zostaje potrącony przez samochód, którym kieruje Marie. Na skutek uszkodzenia kręgosłupa zostaje sparaliżowany. To dla pary test uczucia – test, którego zdać najprawdopodobniej się nie da, będąc zaledwie na początku wspólnej życiowej drogi.
Cecile, częściowo wzmocniona współczuciem, podtrzymuje deklarację miłości. Czuje, że jest gotowa resztę życia spędzić z partnerem, z którego ciała została praktycznie tylko głowa. Joachim nie może pogodzić się z tragedią. Nienawidzi świata za to, jak bardzo w jednej chwili stał się dla niego nieosiągalny. Opieka ze strony Cecile jest dla niego poniżeniem, zwierciadłem, w którym widzi odbicie swojej klęski. Atakuje ją na wiele sposobów, by odeszła; mówi: „Weźmy ślub szybko, będziesz mogła spędzić nasza nią poślubną podcierając mi dupę”. Cecile traci siłę.

Tymczasem Marie dręczą wyrzuty sumienia. Prosi męża, by jako lekarz wspierał dziewczynę ofiary wypadku. Neutralne, terapeutyczne spotkania Nielsa z Cecile powoli wysuwają się ze swojego pierwotnego kontekstu – rozmowa o psychologii sparaliżowanego przenosi się ze szpitala w plener, przestaje dotyczyć problemu i zaczyna prowadzić do bliższej znajomości. Cecile natomiast coraz bardziej potrzebuje „kompleksowego” pocieszenia, o różnych porach dnia i nocy. Niels, usprawiedliwiony jeszcze przez moment błogosławieństwem żony, na tę potrzebę odpowiada. I nagle jest już za późno. „Straciłem kontakt z rzeczywistością” – przyznaje i od tego momentu funkcjonuje w domu jak wśród przyprawiających o ból głowy zakłóceń, a jego małżeństwo i ojcostwo okazują się tylko zadaną rolą, którą chętnie przestaje grać. Wyprowadza się od rodziny z zamiarem zaczęcia nowego życia z 23-letnią Cecile.

Tymczasem Joachim dojrzewa do tego, by spotkać się ze swoją niedoszłą żoną i sprawdzić, czy w swoim stanie ma jeszcze szanse na szczęście.

Film posiada certyfikat Dogmy 95 (manifest duńskiej grupy filmowej: "Kino to człowiek wobec samego siebie, a nie tylko aktor przed kamerą") – oznacza to, że zadowoli przede wszystkim tych widzów, którzy w filmie szukają pewnego ciężaru poznania, badania zawiłości ludzkiej natury. Nie mamy tu efektów specjalnych, studyjnej scenografii, ścieżki dźwiękowej potęgującej ładunek emocjonalny scen. Nie osadza się historii w żadnym szerszym politycznym czy społecznym kontekście. Oglądamy „tu i teraz” czterech bohaterów, będąc możliwie najbliżej nich, bez rozpraszania się pobocznymi wątkami. Praca kamery - celowo uboga, „zerowa”- namawia nas do zapomnienia o tym, że mamy do czynienia z produkcją filmową. Wyjątek stanowią ujęcia obrazujące emocje i pragnienia bohaterów - te wyróżnia szum i intymna, niczym u podręcznej kamerki, niestabilność kadru.

Lubiący pytania i „torturowanie się” zestawianiem historii z ekranu ze swoją, znajdą w tym filmie mnóstwo materiału do „zabawy”. Na ile znamy samych siebie, na ile znamy swoich partnerów? Czy nasza bliskość z innymi jest niepodważalna; czy to w ogóle możliwe, by taka była? Czy monogamia nie jest wyzwaniem nadnaturalnym? Na ile siła miłości uwarunkowana jest komfortem uniknięcia egzaminu z człowieczeństwa? Czy samotność nie jest czymś, z czym tak czy inaczej będziemy musieli się zmierzyć? Kiedy pożądanie kogoś jest tylko ucieczką przed czymś co nas określa, a z czym nie dajemy już sobie rady? I wreszcie, czy poradzilibyśmy sobie z rzeczywistością, gdyby ta z wielkim rozmachem udowodniła nam naszą kruchość? Czy poradzilibyśmy sobie ze świadectwem kruchości bliskich nam osób?

Serca całej czwórki zostają boleśnie otwarte, wręcz rozdarte – ale może jednocześnie oczyszczone, gotowe na kolejne historie. Z jednej strony w gruzach legło wszystko, o czym na początku filmu dowiedzieliśmy się, że jest i stanowi wartość. Z drugiej – ten koniec ma pewne znamiona początku.

Zobacz też:



od 18 latnarkotyki
Wideo

Jaki alkohol wybierają Polacy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto